Mój hołd oddany Prezydentowi RP i wszystkim, którzy wraz z nim ponieśli śmierć
Moja potrzeba bycia w Warszawie w tych smutnych dla wszystkich Polaków dniach, była potrzebą mego serca. Nie myślałem o tym, że czeka mnie kilkunastogodzinne stanie w kolejce do pałacu prezydenckiego. Od tej pamiętnej soboty 10 kwietnia 2010 r. nie potrafiłem wyrzucić ze swej świadomości myśli o tych, którzy zginęli w tej strasznej katastrofie pod Smoleńskiem, a jednocześnie czułem się tak jakbym sam stracił osoby najbliższe.
Potrzeba złożenia im hołdu i potrzeba modlitwy w ich intencji, przywiodła mnie w ubiegły czwartek na Krakowskie Przedmieście.O godzinie 15-tej z minutami stanąłem w kolejce. W piątek, o godzinie 7 rano wszedłem do pałacu prezydenckiego. To co przeżyłem w ciągu tych kilkunastu godzin pozostanie we mnie na zawsze. Moje przeżycie było jednocześnie tym samym przeżyciem, którego doświadczyli wszyscy którzy wraz ze mną podążali do pałacu. Obok mnie szli ludzie w różnym wieku, różnych zawodów i z każdego zakątka Polski. Połączyła nas wspólnota ducha , wspólnota serc. Każdy miał jakąś opowieść i refleksje, którymi dzielił się z innymi. I ja dorzuciłem swoje kilka słów. Z Prezydentem Lechem Kaczyńskim zetknąłem się w latach siedemdziesiątych. Był asystentem na Uniwersytecie Gdańskim, w Katedrze Prawa Pracy, ja młodym adeptem zawodu prawniczego. Była to znajomość tylko czysto zawodowa, jednak niezapomniana. Osobowość młodego Lecha Kaczyńskiego była osobowością nieprzeciętną. Jako młody człowiek nie znosił blichtru. Nie ubierał się modnie. Zawsze w tym samym granatowym garniturze i z ogromną teczką pełną książek, bo jedyną jego pasją była wiedza i wszyscy którzy go znali wiedzieli, że większą część ze swojej pensji przeznacza na książki. A pensje pracowników naukowych w czasach PRL-u nie były wysokie. Był bardzo lubiany przez swoich studentów. Wymagający ale bardzo sprawiedliwy w stawianiu ocen. Wśród studentów nosił przydomek “Pieczarka”. Wiedział o tym i mając dystans do siebie potrafił z siebie żartować. Nie znałem osobiście Pani Prezydentowej ale pamiętam ją jako narzeczoną Lecha i jak chodzili ze sobą uliczkami Sopotu trzymając się za ręce. Dzisiaj najbardziej bolesne jest to jak jako Prezydent był ośmieszany i wyszydzany. Mówiono o nim że przynosi Polsce wstyd co było oczywistym kłamstwem. Ja bywałem i bywam często za granicą i nigdy się z tym nie spotkałem. Nigdy też nie musiałem się wstydzić, że jestem Polakiem i mam takiego Prezydenta. Dzisiaj przywódcy z całego świata składają mu hołd. Moja modlitwa “Wieczny Odpoczynek” odmówiona przy trumnach Pary Prezydenckiej była w intencji wszystkich, którzy zginęli. W księdze kondolencyjnej wyłożonej w pałacu prezydenckim napisałem następujące słowa :
PAN BÓG POWOŁAŁ DO SIEBIE NAJLEPSZYCH Z NAJLEPSZYCH POD WODZĄ NASZEGO SZLACHETNEGO PREZYDENTA, ABY POMOGLI BOGU SKRUSZYĆ ZATWARDZIAŁOŚĆ LUDZKICH SERC
Edward Kawka
{gallery}10/7{/gallery}